$w!rk@
WaRiAtKa XD
Dołączył: 15 Wrz 2006 Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z wariatkowa XD
|
Wysłany: Śro 0:08, 14 Lut 2007 Temat postu: 10 Białych Tygrysów |
|
|
W wiosce Genbu spoczywa święta figurka Buddy. Nagle w pewną burzliwą noc została ona skradziona...
...to Nietoperze z wioski Saiki. Wrogowie Tygrysków, którzy strzegą tej figurki i właśnie śpią.
Rozlega się krzyk cesarza:
-Kto ukradł świętą figurkę?! Dlaczego nie obroniły jej Tygrysy, co?- Cesarz był bardzo zdenerwowany i oburzony. Do sali tronowej weszła małżonka cesarza Ts’ao i mówi:
-Na litość boską, jest piąta rano! Co się znowu stało?
-Ależ kochanie ktoś zbezcześcił naszą piekielnie świętą figurkę, do diabła!
-Tai to tylko figurka...
-Jak to tylko figurka? Ty wiesz, że ona pełni funkcję obrony; gdyby nie ta figurka, to kto wie, jakie demony i złe moce mogą teraz nam zagrażać.
Jeden z Tygrysków obudził się przez wrzaski cesarza. Wszedł do sali tronowej i pyta, co się stało:
-Czemu pan tak krzyczy? Coś się stało?
-Tak. Skradziono nam figurkę Buddy. Powiadom wszystkich, że jutro wyruszacie na misję.-Odparł cesarz.
-Waszym zadaniem jest odnaleźć za wszelką cenę tę figurkę.- dodał.
Cesarz osądzał całą ósemkę oto, że figurka boga najwyższego została skradziona. Bowiem ta figurka strzegła chińską wioskę Genbu.
Następnego dnia o godzinie siódmej rano wojownicy wstali i wspólnie zasiedli do stołu, aby zjeść śniadanie. Nagle odzywa się głos:
-Jestem głodna.
-Słucham?- Zapytał zdziwiony Omi, który nie był w stanie rozpoznać głosu. Głos był obcy, ale jedno było pewne... kobiecy.
-A czego słuchasz?- zadrwił Omis, jak zwykle.
-Niczego patałachu! Słyszałem głos dziewczyny mówiła, że jest głodna.
-Taa, jasne. Podasz mi miskę z ryżem?
-Co?- zapytał uniesionym głosem Omi.
-Co, Co?
-Nie wierzysz mi, tak?!
-Masaomi, chyba za późno położyłeś się spać.- Masaomi rzeczywiście słyszał glos, ale Omisuan mu nie uwierzył i żartował sobie jak zwykle.
-Alvis... co się nie odzywasz?- pyta kolejny z Tygrysów Korin.
A Alvis zadziera nos, wstaje gwałtownie od stołu rozlewając przy tym herbatę i mówi ze złością:
-Ktoś tam jest.
-Gdzie, do buraka czerwonego?!- krzykną cesarz ze zdziwieniem.
-Za oknem.-odpowiada Alvis.- Omis spojrzał na Omiego ze zdziwieniem, którego niestety nie udało mu się ukryć.
Cesarz i Omis podbiegli do okna, ale obydwaj zobaczyli uciekającą dziewczynę. Biegła odwrócona, więc twarzy nie było jej widać. Włosy czarne spięte w kok. Była ubrana w szerokie kimono w kolorze czerwono-niebieskim, wyglądała na osłabioną. Wolno biegła i często potykała się.
-Co to za dziewczyna?- zapytał Omis.
-Nie mam pojęcia. Nigdy jej nie widziałem... może jakaś nowa.- odparł Tai.
Po dziesięciu minutach jedzą śniadanie, a w myślach mają tę dziewczynę.
-Podaj mi chleb, proszę.-Mówi Omi do Omisa.
-Sam sobie podaj! -Odpowiada niezbyt mile Omis. Był zdenerwowany, że Omi miał rację, a on znowu wyszedł na głupka.
-Skąd wiedziałaś, że ktoś jest za oknem Al.?- Pyta cesarz Tai małą Alvis.
-Słyszałam jej głos, jak mówiła, że jest głodna. Omi też słyszał, ale z tego, co wiem chyba tylko jeden raz, no nie Omi?
-Tak...
-A ja słyszałam trzy razy.
-Teraz trzeba się dowiedzieć, kim jest. Może jest kolejnym szpiegiem Nietoperzy? Ale może też wiedzieć coś o figurce. Tymczasem ja dziękuję za posiłek i pragnę tylko dodać Żebyście się spakowali i byli przed pałacem po śniadaniu.
-Dobrze.- Odpowiedzieli wszyscy równocześnie.
-Ja też dziękuję i życzę powodzenia- Rzekła Ts’ao i odeszła razem z mężem od stołu.
Później wszyscy zjedli, spakowali się i wyszli przed pałac. Na ośmiu wojowników czekały konie.
-Ruszajcie!- Mówi cesarz.
-Się wie, stary!- Zażartował Omis.
-A, i nie jestem stary!
-Żartowałem!
-Hej, Omisuan...
-Słucham?
-Dopilnuj, żeby reszta się postarała i dowiedziała kim jest ta dziewczyna.
-Dobrze.
-Powodzenia Omisuan.- Dodał cesarz.
I ruszyli w podróż.
Parę chwil później...
-Zróbmy postój, co?- Proponuje Omis. Odzywa się Korin:
-No wiesz, jedziemy dopiero cztery godziny. Nawet konie się nie zmęczyły, a ciebie i twój gruby tyłek wiezie jeden z nich.
-Ja robię postój. Zmęczyłam się.- Rzekła Alvis.
-Ja też.- Mówi Omi.
-Ja też. Muszę iść skosztować tych malin.- Oznajmił Yang.
-Ja pójdę na dzikie truskawki.- Dodaje Yan.
-Dobra robimy postój.- Postanowił lider Tygrysów, Liu Pei.
-Ha, ha, ha, ha, ha... Korin, nic nie mówisz! Czyżbyś była na mnie zła?- Mówi dokuczającym i wyśmiewającym głosem Omis.
-A daj mi spokój!- Odpowiada podenerwowana Korin.
W myślach Alvis: Pójdę do lasu, niech się kłócą- ja, mam dość ich kłótni. Dopiekali sobie nawzajem cztery godziny i znowu zaczynają...
Nagle krzaki poruszyły się. Wyskoczył z nich młody chłopak i rzekł:
-Cześć. Jestem dziewiątym Białym Tygrysem. Czy ci się to podoba, czy nie.
-Co?!- Al. Zdziwiła się bardzo.-Dziewiątym Białym Tygrysem?- Alvis nie dowierzała mu, ale wiedziała o legendzie, która mówiła o dwóch Tygrysach, które dopełniają ósemkę tworząc dziesiątkę... Istnieje także Ognisty Tygrys, o którym nie wiadomo za wiele, tylko tyle, że jest on głową rodziny dziesięciu Białych Tygrysów.
-Jak masz na imię?- Zapytała lekko zarumieniona Al.
-Sejkuan Seihi lat 13. Ale mówią na mnie Sej-Sej, albo samo Sej. A ty, jak się nazywasz?
-Alvis...
Sej pocałował Al. w usta.
-Co to miało znaczyć?
-Prawie się nie znamy, to fakt, ale...
-Głupek!- Alvis spoliczkowała Sej-Seja i uciekła.
Potem poszła do reszty i wszyscy rozbili namiot niedaleko rzeki w lesie.
-Mówisz, że spotkałaś chłopaka... I mówił, że jest dziewiątym Tygrysem z legendy?!
-Tak Korin, nie śmiej się!
-Dobra, ale to trochę dziwne.
-On ma takie blond włosy jak ja...
-Ooo... To pasujecie do siebie. Hihi...
-Isą długie.
-Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha...- Śmieją się.
-Ach te głupie babskie rozmowy!- Mówi Omis, jak zwykle na wszystko ciężko obrażony.
-Ej, mogłaś go przyprowadzić, zapytałabyś się go jaką ma moc.
Al. wybiegła z namiotu w stronę rzeki.
-Alvis, czekaj!- Krzyczy Korin, jednak bezskutecznie.
Kiedy Alvis znalazła się nad rzeką w lesie, zaczęła nawoływać Sej-Seja.
Nagle ktoś ją chwycił.
-Aaaaaa! Kim jesteś?!- Mówi przerażona Alvis do mężczyzny, który przyłożył jej nóż do gardła.
-Ha, ha! Jestem Setsomaru Hikara. Oddawaj pieniądze, mała.
-Nie mam pieniędzy, proszę mnie puścić!
Przerażonej Alvis zbierało się do płaczu.
-Nie masz pieniędzy?
-Nie.
-To cię zabiję!
-Aaaaaa!!!- Alvis krzyczała jak najgłośniej umie. I nagle... Sople lodu zostały wcelowane w brzuch Setsomaru. Ten upuścił nóż i upadł.
-Nic ci nie jest, Alvis?- Zapytał Sej, który podbiegł do Al.
-Na szczęście nie.- Odpowiedziała ciągle jeszcze przerażonym głosem.-Ale... Gdzie on jest?!
Setsomaru nie było.
-Wygląda na to, że uciekł.
-Sej, ja przepraszam za tamto. Jeszcze nie całował mnie taki...
-Kto?
-Nieważne.
-Nie chcesz, to nie mów. Nie zmuszam.
Alvis pocałowała Seja.
-Oooo!
-Co? Należało ci się, przecież mnie uratowałeś.
Sej-Sej mocno się zarumienił, czego nie udało się ukryć.
-Jeśli mogę zapytać... Ile masz lat?
-Jedenaście.
-Chcesz iść do naszego namiotu?- Zaproponowała Alvis.
-Oczywiście.
Później...
-Ej, ty! Tak, ty!
-Co?
-Ty jesteś Sejkuan Seihi?
-No, a co?
-Jestem Omisuan Toko, ale mówią na mnie Omis, mam moc ognia, latek dwadzieścia.- Omis zaczął się wydurniać.
-Miło mi poznać...
-Wiesz, interesuje nas wszystkich i bardzo ciekawi jaką masz moc.- Oznajmił Omis z miną ciekawskiego głupka.
-No, moja moc to lód.
Liu i Lao się całują. Są parą, więc bardzo się kochają i nie wstydzą się tego pokazywać.
-Możecie nie przy mnie, do buraka czerwonego?!- Mówi podniesionym głosem Omis.
-Szefie! Proszę nie całujcie się, bo w namiocie są dzieci.- Dodał.
-Eee... U was jest tak codziennie?- Spytał Sej, który był lekko zaskoczony tym, że ciągle żartują i wyznają sobie miłość.
-Tak. A jeżeli chodzi o Omisa, to on zawsze taki jest. Mam moc wody.- Odpowiedziała Al.
-Fajnie.
-Cześć, jestem dziesiątym Tygrysem. Mam na imię Suzunu, lat 18, moc taka, jak Omi.- Wtrąciła się znajoma dziewczyna. Mówiła głosem markotnym.
-To ona!- Wrzasnął Omis z zaskoczeniem i wystartował do niej.
-Cześć.- Powiedziała.
-Witam. Jestem Omisuan, a to Omi, Liu i jego brat Zack, Korin, Alvis, Sej-Sej, Yang i Lao.- Powiedział Omis śliniąc się, bo najwyraźniej Suzunu była w jego guście.
-Wejdziesz do namiotu?
-Mogę wejść. Usiądę obok Masaomiego.- Powiedziała, po czym weszła do namiotu i usiadła obok Omiego. Omi się mocno zarumienił. Później rozmawiali długo na różne tematy, po czym wszyscy pozasypiali... No, prawie, bo Suzunu wyszła przed namiot. W ręku miała białego kwiatka i podśpiewywała pod nosem. Masaomi wyszedł do niej...
-Co śpiewasz? Ładnie...
-Och, to ty, Omi. Dziękuję, wcale nie śpiewam tak ładnie.
-A cóż to za kwiat?
-To oleander, podobno trujący, ale piękny. To mój ulubiony kwiat. Nie licząc rumianku i róży oczywiście.
-Aha. Czemu nie śpisz?
-Nie wiem. Ta piosenka... Mama, kiedy żyła była piosenkarką. To kołysanka. Czasami śpiewała mi ją na dobranoc. Chyba dlatego nie mogę zasnąć.
-Zaśpiewasz?
-Mogę zaśpiewać... „Gdy zaśniesz przeniesiesz się w krainę marzeń i snów... Znów, więc śpij kochanie. Swe oczka zmruż i pomyśl, już minęło to zło...”
Rankiem...
Godzina 9.00 Suzunu wraca z porannego spaceru. Ale nie ma namiotu...
-Gdzie namiot?- Burknęła cichutko pod nosem.
-Namiot? Nie ma go już. Alvis poszła z innymi do swojego rodzinnego domu. Jest niedaleko. Zaprowadzę cię. Pójdziemy na skróty.
-Dobrze.
-I poszli... Rozmawiają po drodze o Al.
-Skąd ona ma dom?- Zapytała Suzunu Yanga.
-Jej mama zmarła rok temu... zostawiając ją samą. Mieszkały razem w tym domu.
-A nie ma ojca?
-Nie, jej ojciec odszedł od nich. W sumie, to ona nigdy go nie znała. Jej ojciec nie chciał mieć dzieci, dlatego odszedł dwa miesiące po urodzeniu Al.
-To smutne...
Suzumu stanęła z Yangiem przed drzwiami domu. Odwróciła się tylko na sekundę, a po chwili Yanga już nie było. Jakby wyparował, albo się teleportował.
-Gdzie jesteś? Yang?! Nie ma go... Może zapukam...
Zapukała do drzwi. Otworzył Omis.
-Witaj.
-Gdzie Yang?- Zapytała ze zdziwieniem.
-Jak to,”gdzie” w środku...
W pokoju, Alvis śpi.
-Al., nie pora na sen.- Sej próbował obudzić Alvis i udało mu się, tylko, że Al., jak się obudziła zamachnęła się na niego poduszką.
-Ała, to boli!- Krzyknął zdenerwowany Sej-Sej.
-Oj, przepraszam. Ale to odruch, jak mnie ktoś obudzi.
-Dobra, dobra lepiej już wstawaj! Musimy się spakować i ruszać dalej w drogę.
-OK. Już wstaję.
15 min. Później Al. weszła do salonu, ale coś było nie tak.
-Gdzie Lao?- Zapytała. Popatrzyła się na wszystkich, bo mieli jakieś takie smutne miny.
-Widzisz... Lao uciekła. Obawiamy się, że zdradziła nas i poszła do wroga.
Alvis prawie zaczęła płakać.
-Nie martw się, Al. Masz jeszcze nas.- Pocieszała ją Suzunu.
Alvis otarła łezkę. Później wszyscy byli już spakowani i gotowi do drogi.
-Liu już idzie z końmi.- Oznajmił Zack.
Później...
-Gdzie ten matoł?- Pyta podenerwowana Korin.
-Widzę go. Hej, Omis! Nie grzeb się tak!- Krzyczy Zack.
-Ale mój koń się buntuje! Głupi koniu!
-Eee... I po co on to mówił?!
-Ała!
Korin podjechała do Omisa, zeszła z konia i mówi:
-Ach Omis, Omis, Omis! Gdybyś umiał się obchodzić z koniem, to by cię nie kopnął... Daj rękę i wstawaj.
Omis się zdziwił, ponieważ Korin była dziewczyną, z którą zawsze rywalizował i kłócił się. Podał jej rękę i wstał.
Po pięciu godzinach dotarli na miejsce. Wszyscy ukryli się za krzakami i obserwowali.
-No jesteśmy w końcu...- Mówi Omis.
-Dobra, dobra ty lepiej patrz co się tam w tej wiosce Saiki dzieje i czy są tam nasze Nietoperze kochane...- Powiedziała Korin.
-Tak... Czarne Nietoperze, nasi wrogowie. Jest ich jedenaście...
-Ej, oni mają Buddę!!!- Omis krzyknął tak głośno, że usłyszały to Nietoperze i zaczęły ich atakować.
-Świetny jesteś Omis!- powiedziała Korin uderzając ze złością Omisa po głowie.
-Ała! Lepiej walczmy, bo Al. sobie nie poradzi.
-Racja. Hej, Nietoperku! Łap kamyczek!- Korinpodniosła wielki głaz i rzuciła nim w jednego z wrogów.
-Ziemio, ziemio słuchaj mnie... Pochłoń ich!- Yang z mocą ziemi pokonał trzech Nietuperzy.
Alvis dzielnie walczy i używa swej mocy wody jak tylko potrafi.
-Ha, ha, ha, znowu się spotykamy Alvis.- Przeciwnikiem Al. był Setsomaru.
-Wodny strumień!
-Zamrożenie! Sople!- Do walki włączył się Sej-Sej, aby pomóc swojej przyjaciółce...
-Ach.- Alvis się zdziwiła i trochę wystraszyła.
-Aaaaaa! Nie wierzę... Pokonał mnie trzynastolatek wraz ze swoją głupią dziewczyną...- To były ostatnie słowa Setsomaru Hikary, ponieważ przeogromne sople lodu przedziurawiły go na wylot.
-Czemu to zrobiłeś? Sama bym sobie poradziła...
-Bo kiepsko sobie radziłaś z tamtym jednym, którego już załatwiłem... I lubię cię.- Sej się zarumienił.
-No, dziękuję ci Sej.- Zarumieniona Al. stała i patrzyła Sejkuanowi w oczy.
-Alvis! Uważaj!- Korin krzyczała do Al., w którą były wcelowane wielkie strzały.
-A-RI-MI-TO-BA-CHI... HATTA-UN-U!- Wypowiedziane zaklęcie przez Lao, która niespodziewanie się pojawiła zatrzymało strzały.
-SO-BA-KA-UN-BATSU! RI-KI-NI-NATTA!- I tym zaklęciem zabiła wrogów. Już nie było Czarnych Nietoperzy.
-Bardzo dziękuję!- Wybełkotała Al.
-Nie ma sprawy...
-Ej no! Zobaczcie, ona ma figurkę!- Krzyknął Omis.
Wszyscy z radości rzucili się na Lao.
Wrócili do swojej wioski jak najszybciej, żeby figurka boga najwyższego wróciła na miejsce.
Cesarz Tai był uradowany i nagrodził wszystkich złotem. Każdy dostał wystarczająco tyle pieniędzy, że starczyłoby na dom.
Al. zamieszkała z Sej-Sejem...
Sej wyznał co do niej czuje, a ona mu. Zamieszkali ze sobą nie jako przyjaciele, a jako para.
Zack kupił sobie dom. Jednak większość czasu spędzał siedząc na łonie natury pod drzewem i dumając.
Masaomi pogrążony w świecie bajek i baśni mitów i legend czytał książki siedząc u siebie na kanapie w domu.
Suzunu wciąż stara się o względy Masaomiego jednak niestety bez skutku.
Korin i Omis ciągle się kłócą i rywalizują ze sobą.
Yang mieszka w domu z pięknym ogrodem i dba o swoje kwiaty. Małżonka niedługo wyda na świat dziecko, a Liu i Lao wzięli ślub.
Wszystko zakończyło się dobrze. Zło przegrało, a dobro zatriumfowało, ale wojownicy nie przeszli na emeryturę. Ciągle są Białymi Tygrysami i czuwają. Nie ma powodu do zmartwień, Tygrysy obronią każdego, kto znajdzie się w niebezpieczeństwie.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
|
|